Iga Świątek (USA) – Jasmine Paolini (USA) 6-2, 6-1
Iga Świątek przyznała, że jest “perfekcjonistką” i opowiedziała o radzeniu sobie z presją po zdobyciu piątego tytułu wielkoszlemowego
PARYŻ, FRANCJA – Iga Świątek uwolniła swoją wewnętrzną “perfekcjonistkę”, aby zdobyć czwarty tytuł Rolanda Garrosa po pokonaniu Jasmine Paolini.
Iga Świątek jest mistrzynią Rolanda Garrosa po raz trzeci z rzędu i czwarty w ogóle, po przegraniu zaledwie trzech gemów z Jasmine Paolini. Tytuł ten przypieczętowuje również piąty tytuł wielkoszlemowy, a także uzupełnia trzy tytuły na kortach ziemnych, które zdobyły w Madrycie i Rzymie.
Mimo różnicy w doświadczeniu, jakości i formie, to Paolini szybciej rozpoczął zawody. Włoszka była agresywna na forhendzie i przedłużała rajdy, co przysporzyło Świątek początkowych problemów. Paolini była pewna swojej gry, dobrze realizowała swoją taktykę i przełamała rywalkę, obejmując prowadzenie 2:1. Niesamowity start Włoszki, która grała w swoim pierwszym finale Wielkiego Szlema i wygrała mecz z najlepszą zawodniczką na świecie. To była dobra wiadomość.
Zła wiadomość była taka, że obudziła Świątek, która miała misję stworzenia większej ilości historii, a Polka zabrała się do pracy nad zburzeniem morale Paoliniego. Top-spinowe forehandy, ostry ruch, agresywne uderzenia wewnątrz linii bazowej i imponujące kąty sprawiły, że Świątek zdominowała grę Paolini.
Nagle Włoszka została w tyle, a Świątek ruszyła do przodu jak kierowca Formuły 1, a podstawowa, ale konsekwentna gra Paoliniego nie miała odpowiedzi na kliniczne uderzenia Polki. Seria pięciu gemów z rzędu sprawiła, że ten niegdyś konkurencyjny finał zamienił się w ruch jednokierunkowy, gdy Świątek zakończyła pierwszego seta w 35 minut.
Zdeterminowana, aby ten finał zakończył się całkowitym pogromem, Świątek skierowała swojego wewnętrznego Rafaela Nadala, jeszcze bardziej karząc Paoliniego swoją agresywną grą przy linii bazowej. Numer jeden na świecie nigdy tak naprawdę nie stracił gruntu pod nogami, gdy biegała z Włoszką z boku na bok, przedłużając swoją serię gemów do dziesięciu.
Zmotywowany do tego, by nie być najnowszym klientem w piekarni bajgli Świątek, Paolini wykonał oszałamiającą konstrukcję punktową, aby zdobyć grę pocieszenia ku wyraźnej radości tłumu, gdy Włoch w jakiś sposób wyczarował uśmiech. Miał to być jednak dzień numer jeden na świecie, ponieważ zamieniła swój pierwszy punkt meczowy na zdobycie trzeciego z rzędu tytułu w Paryżu.