— Nie potrafię sobie przypomnieć podobnego meczu w takich warunkach — powiedziała Iga Świątek przed kamerami Canal + Sport, po zwycięstwie 6:0, 7:5 nad Amerykanką Coco Gauff w swoim drugim spotkaniu Finałów WTA. Polka długo gryzła się w język i dyplomatycznie powtarzała, że warunki do gry w Cancun są takie same dla wszystkich tenisistek, więc narzekanie nie ma sensu. Najwyraźniej ma jednak dość. Nie tylko ona.
Jest na co, bo warunki, w jakich przyszło rywalizować ośmiu najlepszym tenisistkom świata, można określić jednym słowem — prowizorka. Organizatorzy mieli problem już ze zbudowaniem na czas prowizorycznych trybun do kortu centralnego (powstał na… polu golfowym).
WTA Finals. Piasek na korcie, a obok bajoro
Skończyli dzień przed rozpoczęciem turnieju, przez co jego uczestniczki miały bardzo mało czasu na to, by zapoznać się z areną zmagań. Trener Świątek Tomasz Wiktorowski narzekał, że kort jest o wiele szybszy od tych, na jakich z konieczności trenowali wcześniej w pobliskim hotelu.
Na tym nie koniec, bo przed pierwszym meczem Igi nad Cancun przeszła ulewa, w wyniku której pobliska strefa gastronomiczna zmieniła się w bajoro.
W Cancun piłka wariuje. Nie tylko Świątek ma problem
— Jest tragicznie, to jest szalone. Kort jest naprawdę dziwny. To niby jest hardkort, ale piłka wariuje po odbiciu jak na trawie, albo na kiepsko przygotowanym korcie ziemnym. Do tego strasznie wieje — narzekała pokonana przez Świątek w pierwszym meczu fazy grupowej Czeszka Marketa Vondrousova. Wcześniej na warunki skarżyła się również m.in. Białorusinka Aryna Sabalenka.
— Jest dużo rzeczy, na które organizacja miała wcześniej wpływ. Na przykład kort i jego równość. Piłka czasami odbija się bardzo nierówno i wszystkie dziewczyny o tym mówią. Staram się skoncentrować, aby jak najlepiej sobie z tym poradzić. Na niektóre rzeczy nie mamy wpływu, jak np. wiatr. Jednak to było do przewidzenia o tej porze roku w tej lokalizacji. Całe zamieszanie, jakie towarzyszy temu turniejowi jest niepowtarzalne — wtórowała koleżance Świątek na pomeczowej konferencji prasowej.
— Jest dużo rzeczy, na które organizacja miała wcześniej wpływ. Na przykład kort i jego równość. Piłka czasami odbija się bardzo nierówno i wszystkie dziewczyny o tym mówią. Staram się skoncentrować, aby jak najlepiej sobie z tym poradzić. Na niektóre rzeczy nie mamy wpływu, jak np. wiatr. Jednak to było do przewidzenia o tej porze roku w tej lokalizacji. Całe zamieszanie, jakie towarzyszy temu turniejowi jest niepowtarzalne — wtórowała koleżance Świątek na pomeczowej konferencji prasowej
Nie chce czuć się jak na podrzędnym turnieju
Zirytowała ją jeszcze jedna kwestia. W Cancun od początku turnieju dopinguje ją nieliczna, choć bardzo głośna, grupka Polaków. Ogólnie jednak frekwencja nie jest — delikatnie mówiąc — imponująca. Wpływ na to ma m.in. polityka WTA, która bardzo długo zwlekała z ogłoszeniem lokalizacji turnieju.
https://x.com/z_kortu/status/1719827263120707894?t=bkIItcVKkdi3uIcKVTMGgA&s=19